29 czerwca 2012

Nekropolie Pomorza. Relacja z wyjazdu studyjnego. Kociewie/Powiśle/Żuławy

Korzystając z eklektycznego charakteru tego bloga, uznałyśmy, że warto w kilku słowach zrelacjonować – poddać refleksji?  nazwany w tytule wyjazd studyjny, w którym miałyśmy okazję brać udział 23-24 czerwca 2012 (my - to znaczy Karolina, Agata i Magda G.).

Wyjazd ten, jak niektórzy zapewne wiedzą, to część bardzo dużego, kilkuletniego (2009-2012) projektu naukowo-badawczego (również popularyzatorskiego) pt. „Nekropolie Pomorze”, zorganizowanego przez Nadbałtyckie Centrum Kultury pod kierownictwem pani Bronisławy Dejny, ale też z udziałem pracowników naszego środowiska (Magda Gajewska, Cezary Obracht-Prondzyński).

Tutaj linki do przeszłych wydarzeń:

Jeśli chodzi o ten konkretny wyjazd, który zresztą nie był jedynym, a bodaj trzecim w całym projekcie, to prowadził on śladem różnych miejsc pochówku lub też z pochówkami się kojarzących, znajdujących się na Kociewiu oraz na Powiślu i Żuławach. Należy go zatem określić jako przykład tzw. tanatoturystyki, co samo w sobie wydaje się być godne uwagi - dlaczego ludzie "zwiedzają" cmentarze? 

Program wycieczki był tak napięty, że musiałybyśmy książkę napisać, aby choć w paru słowach scharakteryzować poszczególne jej przystanki. Dość powiedzieć, że ich lista liczyła 22 pozycje, a każdej z nich towarzyszyła jakaś narracja - komentarz przewodnika albo opowieść osoby związanej z danym miejscem. 

Ogólnie rzecz biorąc, odwiedzane miejsca można podzielić na kategorie:
  • wciąż działające cmentarze komunalne, na których znajdują się groby osób znaczących/ciekawych – stanowią one wówczas pretekst, okazję do snucia opowieści biograficznej, która jednocześnie staje się narracją o miejscowości lub regionie,
  • cmentarze historyczne, zwłaszcza przykościelne, gdzie zagęszczenie i splątanie takich lokalnych, często polsko-niemieckich opowieści jest szczególnie duże,
  • cmentarze „znikające”, niekiedy „ratowane z niebytu”, a więc zaniedbane i zapomniane cmentarze niemieckie lub mennonickie, które w sposób szczególny stają się świadkami, ale też dowodami zawiłych losów regionu i zmiennych trajektorii pamiętania/zapominania/przypominania. Są to niekiedy miejsca wydobywane z chaszczy i stert śmieci przez garstki entuzjastów, takich jak np. ta tutaj albo też poddawane artystycznym przetworzeniom, takim jakim Lapidarium we wsi Rodowo.
  • pozostałe miejsca, o charakterze bardziej jednoznacznych „atrakcji turystycznych”, jak np. krypta Trzech Wielkich Mistrzów Kwidzynie czy krypta w kościele św. Mikołaja w Gniewie.

Miejsca i opowieści naszego "cmentarnego szlaku" to więc kopalnia tematów, dotyczących regionu i mieszkających w nim ludzi, historii, stosunków międzykulturowych, migracji i przesiedleń, pamięci i niepamięci, przestrzeni, sztuki i architektury, ale też relacji życia i śmierci i zapewne wielu innych. 

3 komentarze:

  1. Dzięki za bogatą i zachęcającą relację z podróży!
    D.

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę kopalnia tematów. Mnie zainteresowali także regionaliści i lokalni liderzy (takie "typy idealne") i to, jakim kluczem wybrane zostały miejsca oraz historie, co dużo mówi między innymi o tym, jak chcieliby widzieć miejscowość, region etc.
    Tu troszkę o tym napisałam: http://kckulesza.blogspot.com/2012/06/nekropolie-powisla-kociewia-i-zuaw.html
    Tam także zdjęcia mojego i Agaty autorstwa.

    OdpowiedzUsuń
  3. no trzeba przyznać, że spora dysproporcja czasu i uwagi była pomiędzy poszczególnymi miejscami/przystankami:) - może to zbieg okoliczności lub niedoróbka organizacyjna, a może kwestia siły poszczególnych opowieści/ich autorów.

    OdpowiedzUsuń