Nieformalna inicjatywa socjologów skupionych wokół środowych spotkań w Instytucie Filozofii, Socjologii i Dziennikarstwa na Uniwersytecie Gdańskim
2 czerwca 2012
Wściekli i oburzeni 4 czerwca
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nieformalna inicjatywa socjologów skupionych wokół środowych spotkań w Instytucie Filozofii, Socjologii i Dziennikarstwa na Uniwersytecie Gdańskim
Wydaje mi się, że trudno żywić wściekłość i oburzenie, jeśli poddaje się je pod dyskusję. Spotkanie było długie, więc uczestnicy po pewnym czasie zaczęli wypływać z sali, odważne głosy niewielu miały już słuchaczy pod koniec spotkania. Zresztą trudno żywić wspólną wściekłość, kiedy sprawę wspólną zastępują indywidualne pretensje i żale, widoczna jest rywalizacja o to, kto na uczelni ma gorzej, a wizje przyszłości rozbiegają się w nieznanych i różnych kierunkach. Osobiście miałam wrażenie, że przynajmniej w wypowiedziach studentów więcej było lęku o przyszłość niż złości. W wypowiedziach wykładowców za to więcej zagubienia i żalu. Ale może to były tylko moje odczucia.
OdpowiedzUsuńD.
Musiałem wyjść po wystąpieniu Wojciecha Zielińskiego, więc nie wiem, co było dalej. Podobnie jak Dorota myślałem o wściekłości wpuszczonej w kanał referatu, gdy przed dzisiejszym spotkaniem trafiłem w sieci na wystąpienie prof. Owczarskiego, z poprzedniego spotkania tego chyba cyklu (http://www.wykop.pl/ramka/1115039/prof-wojciech-owczarski-ug-co-mnie-wkurwia/ Zwłaszcza, że było odczytane, ale być może to specyfika filologów.
OdpowiedzUsuńA dzisiaj? Mimo wielowątkowości spotkania cieszyłem się, że ma w ogóle miejsce. Przypominało jednak spotkania obrońców poezji. Ci, do których głosy są skierowane, są nieobecni (władze UG i p. minister). Mimo że zupełnie nierealistyczne, bliskie mi było to, co mówił prof. Rosiek o konieczności bezinteresowności uniwersytetu. Cóż mam jednak począć z moimi studentami prawa, którzy w większości czekają jak kania dżdżu praktycznych treści? - pomyślałem. Obłęd użyteczności tworzącej "moralność oblężonego miasta" (J. Stempowski już w latach chyba trzydziestych) trwa. Trzeźwo w tym kontekście zabrzmiał głos prof. Szkudlarka chcącego nakarmić wilka i zachować owce.
I z innej nieco beczki.
Czemu tyle wystąpień było odczytanych?
Maciek Wojciechowski
a dużo w ogóle było ludzi?
OdpowiedzUsuńNa początku bardzo dużo. Aula na Wydziale Humanistycznym była wypełniona razem z miejscami stojącymi.
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu tyle wystąpień było odczytanych, ale mam nadzieję, że nie chodzi tu o spisek;).
OdpowiedzUsuńMi się najbardziej podobał pomysł z kapeluszem i minutnikiem do jajek. Każdy kto chciał się wypowiedzieć, wrzucał karteczkę z nazwiskiem do starego kapelusza (typu homburg:)) należącego kiedyś do ojca prof. Nawrockiej i czekał aż zostanie wylosowany. Czas wypowiedzi - dokładnie 5 minut - odmierzał minutnik rodem z osiedlowego AGD.
Oczywiście były lepsze i gorsze wypowiedzi, i było ich bardzo dużo. Mi, tak jak Maćkowi, przypadła do gustu utopijna idea uniwersytetu bezinteresownego.
Zaś nieoczekiwany wniosek z debaty to mocne postanowienie, żeby nie demotywować studentów. Co to znaczy? Jak studenci mówią o wizji pracy w McDonaldzie, to nie oczekują współczującego potakiwania, nie oczekują wcale zwiększenia godzin tak zwanych przedmiotów praktycznych. Raczej chodzi im o poczucie pewności, że oni te praktyczne umiejętności mogą w razie potrzeby (sami) przyswoić. Chodzi o budowanie poczucia sprawstwa.
W idei uniwersytetu bezinteresownego zawarta jest myśl, że to, co się robi na studiach jest wartością samą w sobie, a więc nie ulega dewaluacji z powodu kiepskiego rynku pracy.
Bogna
Przyszło mi jeszcze do głowy, że niektóre teksty czytane na zajęciach mogą być sama w sobie demotywujące. Po pierwsze przez swoją nieadekwatność do świata życia studenta:), a po drugie poprzez swój pesymistyczny wydźwięk. Zobaczcie jaka wizja świata i człowieka wyłania się z większości teorii socjologicznych...
OdpowiedzUsuńBogna
ej no - jaka?
OdpowiedzUsuńNo to była lekka prowoczka, ale dobra. Tak w uproszczeniu (ale przecież większość naszych studentów zatrzymuje się na tym poziomie refleksji): Marks i klasa społeczna - dla pozycjonowania jednostki najważniejsza jest kasa, Bourdieu - mądrość i piękno to iluzja (wynik przemocy symbolicznej), Weber - dobrem i złem nie należy się zajmować w myśl socjologii wolnej od wartościowania. Durkheim, Freud i inni - Boga nie ma...nie mówiąc o ulubionej przez studentów teorii wymiany, czy socjobiologii, według których altruizm to czysty egoizm.
UsuńAle pojechałam:).
Bogna
Myślenie zawsze było dla mnie raczej źródłem radości niż przygnębienia. Nawet doprowadzone do skrajności - traktuję je jako rodzaj eksperymentu na temat - co byłoby gdyby potraktować serio np. to że nie jestem w pełni odpowiedzialna za swoje porażki (Marks i Bourdieu), że nie ma jednej pewnej wiary i trzeba uważać na własne przekonania (Durkheim i Weber), i że trzeba uważać na swoje uczucia (Freud), no i że nie można tak całkiem być istotą duchową (psychologia ewolucyjna). Natomiast wracając do gorzkich żartów o niskiej wartości wykształcenia humanistycznego i społecznego - to nie wiem jeszcze jak, ale postanowiłam z nimi walczyć. Uważam to za sprawę polityczną.
OdpowiedzUsuńDorota