U mnie jakoś zawsze pytają, jak mają zamiar wyjść wcześniej (może dlatego, że pierwszaki:), a jak w trakcie zajęć na chwilę, to w sumie chyba mnie nie denerwuje. Ten artykuł to takie pomieszanie z poplątaniem chyba jednak, oprócz sensownych uwag, niektóre jakieś takie przesadzone (ja np. też za bardzo nie wiedziałam, że do dziekana mówienie "proszę pana" to jakaś ujma). Sama nie wiem, ja w tym roku mam w miarę pozytywne wrażenie co do zachowania i zaangażowania studentów, negatywne natomiast dotyczy ich wiedzy, a zwłaszcza kompetencji językowych (ale też przecież nie u wszystkich). Ogólnie jednak raczej bym się starała wyważyć swoją opinię, gdyby mnie ktoś pytał - nie tak jak ta pierwsza narzekająca pani z filologii, ale bardziej jak Cezary czy pani z psychologii:). Bo faktycznie nawet teraz, gdy jest pewnie gorzej niż kiedyś (naturalna konsekwencja nadchodzącego niżu), nie da się uogólnić, a samo utyskiwanie na całe "źle wychowane pokolenie" w sumie też jest jałowe i pewnie nieprawdziwe.
Zgadzam się z Agatą, że to narzekanie jest jałowe, bo jedna i druga strona (studenci) dysponuje jaskrawymi przykładami. A śpiący student może być oznaką "atrakcyjności" zajęć lub po prostu fizycznego zmęczenia, z którym przegrywa mimo najlepszych chęci. Nie ma się co obrażać i narzekać, tylko wyznaczać sobie cel: żeby temu najbardziej znudzonemu zaświeciły się oczy. To jakimi są studentami w dużej mierze zależy od nas. Ten temat to jest morze do wypicia, więc dodam tylko, że jakoś częściej skrępowany jestem tym, co słyszę o kolegach nauczycielach niż tym, czego sam doświadczam w kontaktach ze studentami.
Artykuł wrzucili na główną i jest już ponad 200 komentarzy, to dopiero zabawa czytanie tego - wzajemne szczucie i krytykowanie (wykładowcy są chamami lub leśnymi dziadami i nie przychodzą na zajęcia, a studenci to oczywiście bydło).
Komentarze, o których piszesz Agata, to najlepszy dowód na brak odpowiedzialności osób wszczynających wojny, choćby i medialne oraz ludzką łatwość wciągania się w nie, która zawsze mnie zadziwia.
Kiedy czytałam artykuł najbardziej moją uwagę przyciągnęła wypowiedź Hanny Brycz o tym, że ona lubi swoich studentów i jest z nich dumna. Psycholog. D.
No właśnie - skąd takie antagonizmy? Może brakuje rzeczywiście jakiegoś kanału komunikacji, żeby dawać sobie informacje zwrotne? Studenci nie wiedzą, co nam przeszkadza, a my nie wiemy, co im. Studenci nie wiedzą, co nam się u nich podoba, a my nie wiemy co im w nas. Myślę w tym semestrze dużo o tym, w związku z projektem moich studentek o "odczarowaniu" czy też "innej twarzy" wykładowców. Dla mnie nie wydawał się specjalnie odkrywczy, ale reszcie studentek i studentów projekt bardzo się spodobał, nie wierzyli, że jest jakaś druga twarz :-)
U mnie jakoś zawsze pytają, jak mają zamiar wyjść wcześniej (może dlatego, że pierwszaki:), a jak w trakcie zajęć na chwilę, to w sumie chyba mnie nie denerwuje. Ten artykuł to takie pomieszanie z poplątaniem chyba jednak, oprócz sensownych uwag, niektóre jakieś takie przesadzone (ja np. też za bardzo nie wiedziałam, że do dziekana mówienie "proszę pana" to jakaś ujma). Sama nie wiem, ja w tym roku mam w miarę pozytywne wrażenie co do zachowania i zaangażowania studentów, negatywne natomiast dotyczy ich wiedzy, a zwłaszcza kompetencji językowych (ale też przecież nie u wszystkich). Ogólnie jednak raczej bym się starała wyważyć swoją opinię, gdyby mnie ktoś pytał - nie tak jak ta pierwsza narzekająca pani z filologii, ale bardziej jak Cezary czy pani z psychologii:). Bo faktycznie nawet teraz, gdy jest pewnie gorzej niż kiedyś (naturalna konsekwencja nadchodzącego niżu), nie da się uogólnić, a samo utyskiwanie na całe "źle wychowane pokolenie" w sumie też jest jałowe i pewnie nieprawdziwe.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Agatą, że to narzekanie jest jałowe, bo jedna i druga strona (studenci) dysponuje jaskrawymi przykładami. A śpiący student może być oznaką "atrakcyjności" zajęć lub po prostu fizycznego zmęczenia, z którym przegrywa mimo najlepszych chęci. Nie ma się co obrażać i narzekać, tylko wyznaczać sobie cel: żeby temu najbardziej znudzonemu zaświeciły się oczy. To jakimi są studentami w dużej mierze zależy od nas.
OdpowiedzUsuńTen temat to jest morze do wypicia, więc dodam tylko, że jakoś częściej skrępowany jestem tym, co słyszę o kolegach nauczycielach niż tym, czego sam doświadczam w kontaktach ze studentami.
Maciek
Artykuł wrzucili na główną i jest już ponad 200 komentarzy, to dopiero zabawa czytanie tego - wzajemne szczucie i krytykowanie (wykładowcy są chamami lub leśnymi dziadami i nie przychodzą na zajęcia, a studenci to oczywiście bydło).
OdpowiedzUsuńKomentarze, o których piszesz Agata, to najlepszy dowód na brak odpowiedzialności osób wszczynających wojny, choćby i medialne oraz ludzką łatwość wciągania się w nie, która zawsze mnie zadziwia.
OdpowiedzUsuńKiedy czytałam artykuł najbardziej moją uwagę przyciągnęła wypowiedź Hanny Brycz o tym, że ona lubi swoich studentów i jest z nich dumna. Psycholog.
D.
No właśnie - skąd takie antagonizmy? Może brakuje rzeczywiście jakiegoś kanału komunikacji, żeby dawać sobie informacje zwrotne? Studenci nie wiedzą, co nam przeszkadza, a my nie wiemy, co im. Studenci nie wiedzą, co nam się u nich podoba, a my nie wiemy co im w nas. Myślę w tym semestrze dużo o tym, w związku z projektem moich studentek o "odczarowaniu" czy też "innej twarzy" wykładowców. Dla mnie nie wydawał się specjalnie odkrywczy, ale reszcie studentek i studentów projekt bardzo się spodobał, nie wierzyli, że jest jakaś druga twarz :-)
OdpowiedzUsuń