5 lutego 2014

Publikacja Wojewódzkiego Urzędu Pracy na temat bezrobotnych absolwentów uczelni

Zachęcamy do zapoznania się z danymi na temat zarejestrowanych w WUP bezrobotnych Pomorza. Jest to materiał, który powinien skorygować wiele błędnych i negatywnych opinii dotyczących sensu uczenia się na poziomie wyższym, w tym także uczenia się socjologii.

8 komentarzy:

  1. Tak, ten raport przejrzałam z ogromnym zaciekawieniem. Pesymistyczne jest to, że "bonus" za wyższe wykształcenie na rynku pracy rzeczywiście trochę się zmniejsza w ogólnym rozrachunku, ale z drugiej strony przejrzałam dokładnie te tabele na końcu i bardzo się zdziwiłam, jak dobrze (stosunkowo, w zestawieniu ze średnią) socjologia wypada na tle niektórych "topowych" w dyskursie publicznym kierunków. Spójrzcie na chemię, biotechnologię i ochronę środowiska (zwłaszcza na PG, nie na UG), na niektóre inżynierie i technologie, na psychologię. Oczywiście, to nie wyścigi i licytacja, poza tym to gołe liczby z wszelkimi tego faktu ograniczeniami, ale jednak takie proste zestawienie może pokazać, jak różnymi ścieżkami podążają kaprysy rynku pracy. Oraz wskazuje, żeby być ostrożnym z powielaniem niektórych mitów. Trzeba to pokazywać studentom, którzy od I roku zaczynają już powtarzać stereotypy sami o sobie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ogólnie też bardzo ważny jest przekaz, że ludzie z wyższym wykształceniem są dużo, dużo rzadziej bezrobotni niż ci z niższym wykształceniem, a w potocznym obiegu funkcjonuje taki przekaz, że studia w ogóle się zdewaluowały. Takie proporcje nie dotyczą tylko województwa pomorskiego ani tylko Polski, są wszędzie. Musimy tylko dobrze uczyć (się) tego, czego uczymy :) Naprawdę jestem dumna z tego, co osiągają nasi studenci pod koniec - pisząc swoje prace dyplomowe o tym, co ich głęboko interesuje. Szacunek!
    D.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam jeszcze uwagę odnośnie wskaźników procentowych jeśli nie podajemy ilości absolwentów danego kierunku, np. absolwentów pedagogiki jest wg danych WUP 4037, a socjologii 330. Raz 10% to 400 osób, a kiedy indziej 30. To trochę wyjaśnia fenomen rekordowego procentu bezrobotnych artystów malarzy i dyrygentów. Nie pokazuje natomiast ilości bezrobotnych specjalistów od zarządzania. Patrząc na liczby absolwentów pojawia się nowa wątpliwość - w statystykach sumowani są absolwenci studiów I i II stopnia, to może być mylące.
    D.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekaw jestem co wykażą wprowadzane obecnie na większości uczelni badania losów absolwentów. Wydaje mi się bowiem - a bez tych badań jest to tylko pewna hipoteza - że studenci kierunków humanistycznych mają mniejsze problemy ze znalezieniem pracy, ponieważ są bardziej elastyczni, czytaj: podejmą się właściwie każdej pracy i są lepiej przygotowani do pracy w dominujących - choć niskopłatnych i cechujących się małą stabilnością zatrudnienia - usługach. Wychodziłoby z tego, że fakt - mają oni pracę, jednak nie jest to praca ich marzeń.

    OdpowiedzUsuń
  6. Również inżynierowie po bardzo wymagających studiach często pracują poniżej swoich umiejętności i aspiracji podłączając kable do komputerów. Warto zerknąć na różne wymiary satysfakcji zawodowej z wykonywanej pracy tu lub w innych rankingach:
    http://www.careercast.com/jobs-rated/best-worst-jobs-2013
    D.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakby ktoś wahał się zajrzeć do rankingu powyżej dodam tylko, że socjolog jest w pierwszej dwudziestce najlepszych zawodów świata :)
    Żeby zachować wiarygodność dodam tylko, że trzeba zastanowić się, jakie instytucje i biznesy obecnie są stabilne lub rozwijają się w Polsce, aby mogły stanowić dobre miejsce pracy. Przychodzą mi do głowy tylko instytucje, które mają w nazwie "narodowe" lub "bezpieczeństwo", bo dobrze u nas prosperują w warunkach nieufności i napędzania społecznego strachu. Takie polskie "priorytety". Pieniądze na ich funkcjonowanie biorą się po prostu z obowiązkowych rachunków/podatków do zapłacenia. Ciekawe, czy zgadzacie się z tym lub macie lepsze pomysły?
    D.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja myślę, że ten stereotyp, o którym Agata pisała wcześniej, wiąże się z tym, że zawód "socjolog", nawet jeśli istnieje, to ma wąski zakres. Po prostu nie potrzeba na rynku pracy wielu socjologów. Pomysł, aby to zmienić spalił na panewce w okresie PRL-u. Są natomiast zawody zbliżone, jak "pracownik socjalny", "animator" itd., które wymagać mogą wiedzy socjologicznej albo zawody wymagające innej wiedzy, a wiedzy socjologicznej pomocniczo, np. handlowiec, specjalista ds. marketingu itd. Pomijam tu filozoficzne pytanie, czy studia socjologiczne, ba socjologia, w ogóle dostarcza wiedzy, czy tylko poczucia, że się ją posiada ;)
    Michał

    OdpowiedzUsuń