Wspaniały gawędziarz z profesora Pacygi. Miód na serce słuchających. Nauczył się mówić jak do dzieci - wraz z odgrywaniem scenek, wplataniem polskich słów i wyrażeń, opowiadaniem bajek - a jednocześnie to wszystko wbudował w prawdziwą historię. Szkoda, że nie słuchali go nasi studenci. Szkoda było wychodzić. Rozmawiałam z nim chwilę i wiem, że spotkacie się w Chicago niedługo, interesuje się losami polskich migrantów i Twoimi badaniami Aniu. Dorota
Świetnie, że o mnie pamięta: oprócz tego, że gawędziaż - a może właśnie dzięki temu - to i pamięć ma nietuzinkową. Ja go widziałam "w akcji" w filmie o polskiej migracji z okresu 1870-1920, dość dobry film, chyba pisałam o nim na fb, przywiozę kopię :-) I rzeczywiście takiego wykładowcy chce się słuchać. Więc smuci, że nie słuchają studenci. Choć trochę też "ku pokrzepieniu" można to zinterpretować - bo jeśli go nie słuchają, to nie mam się co stresować, że mnie nie słuchają. Taka miara słuchalności jakby ;-) Doroto droga, jeszcze raz dziękuję za relację. Dają mi takie poczucie, że nie jestem całkiem oderwana od Gdańska.
Zabawne rozjechanie sie w czasoprzestrzeni, nagrajcie prosze co powie.
OdpowiedzUsuńWspaniały gawędziarz z profesora Pacygi. Miód na serce słuchających. Nauczył się mówić jak do dzieci - wraz z odgrywaniem scenek, wplataniem polskich słów i wyrażeń, opowiadaniem bajek - a jednocześnie to wszystko wbudował w prawdziwą historię. Szkoda, że nie słuchali go nasi studenci. Szkoda było wychodzić. Rozmawiałam z nim chwilę i wiem, że spotkacie się w Chicago niedługo, interesuje się losami polskich migrantów i Twoimi badaniami Aniu.
OdpowiedzUsuńDorota
Świetnie, że o mnie pamięta: oprócz tego, że gawędziaż - a może właśnie dzięki temu - to i pamięć ma nietuzinkową. Ja go widziałam "w akcji" w filmie o polskiej migracji z okresu 1870-1920, dość dobry film, chyba pisałam o nim na fb, przywiozę kopię :-) I rzeczywiście takiego wykładowcy chce się słuchać.
OdpowiedzUsuńWięc smuci, że nie słuchają studenci. Choć trochę też "ku pokrzepieniu" można to zinterpretować - bo jeśli go nie słuchają, to nie mam się co stresować, że mnie nie słuchają. Taka miara słuchalności jakby ;-)
Doroto droga, jeszcze raz dziękuję za relację. Dają mi takie poczucie, że nie jestem całkiem oderwana od Gdańska.